Mistrzostwa Europy w Kulturystyce Fitness Kobiet – Cacak (Serbia)

Mistrzostwa Europy w Kulturystyce Fitness Kobiet – Cacak (Serbia)

Po perypetiach związanych z rozpadem byłej Jugosławii i konfliktami narodowościowymi, które jeszcze do końca nie wygasły, Serbia powraca do normalnego życia międzynarodowego, a także na europejskie areny sportowe. Jednak ślady dawnych walk są tu jeszcze widoczne, nawet w Belgradzie, gdzie życie niby tętni śródziemnomorskim tempem, ale od czasu do czasu przejeżdżaliśmy koło na wpół zburzonych bloków.

Aby lepiej zrozumieć postawę Serbów, trzeba by się cofnąć do słynnej bitwy z Turkami na Kosowym Polu w 1389 r., w której Serbowie, wspomagani przez rycerstwo z innych krajów, w tym z Polski, próbowali zatrzymać turecki pochód w głąb Europy. Ostatecznie zostali włączeni do państwa osmańskiego w 1459 r. na prawie 500 lat, a w powstałym tyglu etnicznym tak przemieszały się różne narody, że tego węzła cywilizacyjno-religijno-kulturowego oraz związanych z nim emocji i napięć do dziś nikt nie potrafi rozwiązać.

Zawody sportowe, takie jak Mistrzostwa Bałkanów czy Mistrzostwa Europy, z pewnością dobrze się przysługują pojednaniu narodów, na scenie stoją obok siebie bowiem reprezentantki Serbii. Chorwacji, Macedonii, Grecji, Bośni i Czarnogóry. Kulturystyka i fitness to dyscypliny sportu ludzi mających na co dzień do czynienia z „żelazem”, są sceniczno-estetyczne, nie dochodzi w nich do twarde; bezpośredniej walki ani ostrych starć między zawodnikami, bo specjalnie się do tego nie nadają.

Serbowie starają się szybko dogonić bogatą Europę pod względem rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego, jednak jeszcze nie zawsze wszystko im się udaje, a próba załatwienia drobnej sprawy często rozmydlą się w nie mających końca rozmowach telefonicznych wszystkich ze wszystkimi, z których niestety prawie nic nie wynika.

Najlepszym przykładem ich trochę beztroskiego podejścia do życia był nasz przyjazd do hali sportowej na rozpoczęcie zawodów. Ku wielkiemu zdziwieniu, zobaczyliśmy przed sceną jedynie wielką górę bezładnie rzuconych krzeseł, jakby je ktoś przed chwilą wysypał z ciężarówki, a na scenie kręciło się kilku robotników usiłujących zamontować reflektory na specjalnej kratownicy, leżącej przy krawędzi sceny. Wszystkich nas dręczyło jedno pytanie -Czy w takich warunkach w ogóle uda się przeprowadzić zawody? – chociaż nikt tego na głos nie wypowiedział.

Ale po mozolnych „negocjacjach” z organizatorami i obsługą hali, zaczęto przynosić stoliki dla sędziów i inny sprzęt. Rozpoczęcie zawodów opóźniło się prawie o godzinę. Prezydent IFBB, Rafael Santonja, był oburzony nieładem na parkiecie przed sceną i zlecił mi osobiście

poprawę sytuacji na niedzielne finały. Spędziłem z organizatorami pół wieczoru, tłumacząc im i rysując na schematach, co i gdzie powinno stać i jak wyglądać. Zgodnie potakiwali głowami i obiecali wszystkie postulaty zrealizować, w co nie bardzo wierzyłem, ale mimo wszystko łudziłem się, że przynajmniej część z nich zostanie zrealizowana.

Ku mojemu zaskoczeniu, następnego dnia rano hala wyglądała nie do poznania. Prezydent IFBB miał do dyspozycji niski stolik z kwiatami, napojami i ciasteczkami, co spotyka się jedynie na zawodach w Azji. Doszło do tego, że postanowiono sfotografować zagospodarowanie terenu przed sceną, co ma służyć za wzór dla innych organizatorów. A więc Serbowie wiele potrafią, ale ktoś musi nimi pokierować.

Przed finałami, grupa około 20 czołowych działaczy EBFF została przyjęta na specjalnej audiencji przez burmistrza Cacaku, Velimira Stanojevica, a potem rozpoczęła się najciekawsza część zawodów – finałowa walka o medale. Na pierwszy rzut poszły fitneski gimnastyczne, wykonując swoje programy dowolne. Nasze obie, debiutujące na arenie międzynarodowej, zawodniczki: Dorota Galińska i Julia Ratecka, nie dostały się do finału, ale Dorota, zajmując 10. miejsce, dostąpiła zaszczytu wykonania w finale swojego dynamicznego programu, za który dostała duże brawa od publiczności.

Zajmując 10. i 11. miejsca w 15-osobowej stawce kategorii do 163 cm, Polki wypełniły swoje „debiutanckie” zadanie. Programy dowolne wykonały ładnie i bez błędów, ale nad sylwetką muszą jeszcze solidnie pracować. Teraz zobaczyły z bliska, jak prezentuje się europejska czołówka. W tej kategorii zaciętą walkę o medale prowadziły trzy zawodniczki: Anna Urbanikova (Słowacja), Margarita Bielińska (Ukraina) oraz Tatiana Savicka (dawniej Ukraina, obecnie Niemcy). Ostatecznie, minimalnie wygrała Słowaczka, druga była Ukrainka, a trzecia Niemka.

W kategorii wyższej, w której nie było Polek, wygrała Jewgienia Filianina (Rosja), druga była Maria Aleksejewa (Rosja), trzecia zaś Tatiana Biełusowa (Ukraina).

Później na scenę wkroczyły kulturystki. W kategorii do 55 kg było osiem zawodniczek. Niestety, Joanna Krupa nie miała takiej formy, aby rywalizować o medal. Jednak uśmiechnęło się do niej szczęście, gdyż weszła finału, zajmując w nim 6. miejsce.

Kategorię tę wygrała Florina Visa (Rumunia), drugie miejsce zajęła Zdena Nazarejova (Słowacja), trzecie zaś Coraline Marchisia (Francja).

Wagę ciężką, powyżej 55 kg, wygrała pięknie zbudowana Rosjanka Olga Gu-riewa. Drugie miejsce zajęła Finka Salla Kauranen, a trzecie Niemka Violetta Schwarz. Nasza debiutantka Alicja Ma-twij nie była jeszcze w stanie powalczyć o miejsce w pierwszej dziesiątce, zajmując 12 miejsce.

Następnie zobaczyliśmy fitneski sylwetkowe. W kategorii do 158 cm nowa rosyjska gwiazda, Anna Rasputniak, pokonała wszystkie konkurentki. Drugie miejsce zajęła również Rosjanka Elina Evgenyeva, a trzecie Czeszka Marika Kaucka. Dzielnie radziła sobie w tej kategorii Dorota Cyman z Zabrza. Zaprezentowała dobrą formę i weszła do finału, zajmując 6. miejsce.

W kategorii do 163 cm była bardzo zacięta rywalizacja. Każda z trzech medalistek wygrała po jednej rundzie i o miejscach decydowała suma punktów, a różnice między zawodniczkami były jednopunktowe. Najlepsza okazała się dwukrotna mistrzyni świata Katarina Verbovska (Słowacja), drugie miejsce zajęła Eleni Kritikopouliu (Grecja! a trzecie Zrinka Korac (Chorwacja),

W kategorii do 168 cm było najwięcej zawodniczek, bo aż 23. Od pierwszych po równań było widać, że Kasia Kozakiewicz jest w życiowej formie i powalczy o medal, może nawet złoty. W pierwszej rundzie nie ustępowała Białorusince Natalii Sergiejewej, remisując z nią 14:14, ale potem Natalia zaczęła mieć coraz większą przewagę. Była to największa sensacja tegorocznych mistrzostw. Ekipa białoruska po raz pierwszy przyjechała na Mistrzostwa Europy Kobiet w Fitness i od razu taka niespodzianka!

Niestety, Kasia nie zdołała utrzymać sobotniej formy do niedzielnych finałów i to zadecydowało o jej porażce 1 punktem z Rosjanką Iriną Mołokową. Zdobyła więc drugi brązowy medal ME, a szkoda, bo srebrny był tak blisko. Druga nasza reprezentantka, Edyta Draus, nie weszła do półfinału, chociaż była dobrze przygotowana jak na swoje możliwości. Być może zabrakło jej trochę wiary we własne siły i pewności siebie na scenie, która tak pomaga w odnoszeniu sukcesów.

W kategorii powyżej 168 cm też mieliśmy dwie zawodniczki: Agnieszkę Szwankowską i Patrycję Kozyrę. O ile start Agnieszki był pewną niewiadomą, o tyle Partycja przyjechała bronić srebrnego medalu zdobytego rok temu w Viterbo. Nic z tej obrony jednak nie wyszło, bo nasza reprezentantka nie było od powiednio przygotowała i ostatecznie zajęła 12 miejsce. Lepiej radziła sobie Agnieszka, która zajęła 8 miejsce). Nie może ona odzyskać formy z czasów, gdy była prekursorką i wzorem fitness sylwetkowego w Europie, zdobywając złoty medal w 2002 r. Jej sylwetka jest za smukła w stosunku do wysokiego wzrostu [173 cm], przez co brakuje jej wymaganej harmonii i wszechstronności, takiej, jaką prezentowała chociażby jednogłośna zwyciężczyni w tej kategorii oraz w open, Julia Zabielina [Rosja], Drugie miejsce zajęła Luba Pantovic (Serbia), a trzecie Irina Horka (Czechy).

Wreszcie fitness męskie. Nasz ubiegłoroczny mistrz Europy, Tomasz Pietras, nie startował. Jego miejsce zajął Andrzej Baczyński. Dal z siebie wszystko, wchodząc w pierwszym zagranicznym starcie do finału, ale stać go było tylko na 6. miejsce. Z wygraniem tej konkurencji nie miał żadnych kłopotów Rosjanin Stanisław Zajniłow, który odzyskał tron z 2005 r., utracony rok temu na rzecz Pietrasa. Drugie miejsce zajął Ukrainiec Andriej Karpikov, trzecie zaś Rosjanin Michaił Ivanov.

Jeden medal naszych reprezentantek z pewnością nie jest szczytem marzeń, ale gdy debiutantki okrzepną, za rok może być już znacznie lepiej.

Komentarze Facebook

Artykuły użytkownika

Najnowsze

Najczęściej komentowane

Komentarze Facebook